Menu Content/Inhalt
Strona główna
Ocalić od zapomnienia Drukuj Poleć znajomemu
Ocalić od zapomnienia


fot. Jarosław Brzozowski podczas wyprawy do Norwegii (na zdjęciu bez czapki). Źródło: Internetowa baza filmu polskiego FilmPolski.pl

Człowiek wielkiego formatu
Przyzwoitość nakazuje, by przypomnieć postać spośród naszego grona, niezmiernie zasłużoną dla kultury światowej. Chodzi o Jarosława Brzozowskiego, syna Józefa, urodzonego w Kownie 22 czerwca 1911 r. Odszedł od nas w Warszawie, 29 sierpnia 1969 r., zanim powstał Związek „Jaworzniaków”. Pominięty został w chronologicznym zestawieniu naszego miesięcznika „Odeszli na Wieczną Wartę”. Był spośród nas tym, który wybił się ponad przeciętność. Podczas wieczornej pogawędki z Bogdanem Pyką w czasie ubiegłorocznego Zlotu, przekonaliśmy się jak trwale wpisał się w naszą pamięć.

Zawierucha wojenna
Brzozowski, reżyser filmów dokumentalnych i oświatowych, operator wielkiego formatu, ceniony pedagog, przygodę z filmem rozpoczął przed wojną. Pomimo ukończenia warszawskiej Wyższej Szkoły Handlowej, bez reszty oddał się fotografii. Należał do znakomitego rocznika. Absolwentami jego roku byli: Jan Dobraczyński – pisarz, Kazimierz Rudzki - aktor, Adam Rapacki - minister spraw zagranicznych. Po stażu w firmie Pathé w Brukseli, zauroczyły go możliwości kinematografii. Doskonalił swój warsztat wznosząc się do wyżyn kunsztu. Tworzył foto-historię Litwy, wylęgarni patriotyzmu i wszelkich talentów.
Po wkroczeniu  Sowietów do Kowna, policja litewska śledziła aktywność organizacji polskich. Udostępniała okupantom przygotowane listy proskrypcyjne. Obaj agresorzy gorliwie prowadzili odpolszczanie. Wywieziono na Sybir tysiące Polaków, głównie przedstawicieli elit i arystokracji. Represje nasiliły się jeszcze później, gdy NKWD aresztowało kierownictwo ZWZ obwodu kowieńskiego.
Rząd litewski po reformie rolnej znacjonalizował majątki. Dlatego, polskie mateczniki, zostały oczyszczone z krajanów. Większość ziemian wyjechała do Polski, względnie  rozproszyła się po świecie. Część, która nie chciała opuścić dobytku, zlituanizowała się,  jak np.  Brzozowscy, którzy przyjęli nazwisko Brazauskas (z tej linii wywodzi się były komunista, późniejszy  prezydent  Algirdas Brazauskas 1932- 2010).
Brzozowski w czasie wojennej zawieruchy nie miał złudzeń co do swojego bezpieczeństwa. Musiał uchronić się przed represjami lub wielce prawdopodobną zsyłką. Cofając się przed nazistami, wrócił w rodzinne strony i zdecydował się podjąć pracę zgodną ze swoimi kwalifikacjami. Otrzymał przydział operatora kroniki w Studiu Filmów Dokumentalnych w Kownie. Związał się wówczas z polskim podziemiem niepodległościowym i zaangażował w podziemną działalność Związku Walki Zbrojnej - późniejszej AK Podokręgu „Kowno”. W warunkach konspiracyjnych rejestrował ukrytym aparatem kronikę Wileńszczyzny. W międzyczasie, odnalazł krewnych i znajomych, m.in. kuzyna Sergiusza Sprudina (1913–1996), który w 1940 r. zdołał uciec z obozu i Stanisława Możdżeńskiego (1916-1980).  Załatwił im pracę w charakterze operatorów kroniki filmowej, przyuczając do zawodu (który wykonywali do śmierci) – w SFD pracowali w latach 1940-1941.
W Kownie, pod presją, „sejm ludowy” proklamował samolikwidację państwa i przyłączenie się do ZSRR. Przedstawiciele inteligencji i wolnych zawodów starali się przedostać do Wilna, gdzie wśród miejskiej polskiej ludności rozbitkowie czuli się bezpieczniej. Razem z wygłodniałymi kamuflującymi się uchodźcami mieli trzy możliwości (wrócić do Polski, przedostać się na wschód, czy pozostać pod okupacją niemiecką).  Każda opcja mogła prowadzić do zguby. Wszyscy trzej byli przecież członkami AK na Litwie. Po głębokim namyśle, zgłosili się do Polskiej Armii tworzonej w Sielcach nad Oką.
Jarosław Brzozowski dostał przydział do „Czołówki Filmowej Wojska Polskiego”. Armia składała się z kilku dywizji. Każdej towarzyszył operator frontowy. Na „trofiejnej” kamerze podążał za oddziałami i rejestrował szlak bojowy Kościuszkowców, stąpając po nierozminowanych jeszcze polach od chwili, gdy forpoczty prawego skrzydła armii przekroczyły Bug, posuwając się w kierunku Berlina. Potem przedstawiał zbrodnie nazistów na terenie Polski.

Na celowniku UB
Po demobilizacji, zgłosił się do Przedsiębiorstwa Państwowego Film Polski w Łodzi. Stał się jednym z organizatorów kinematografii, oddelegowano go do Polskiej Kroniki Filmowej. Nadsyłał biuletyny rejestrujące odbudowę kraju. Kamerą i komentarzami opowiadał o wydarzeniach powojennych lat. Z czasem, przeniósł się do Działu Filmów Oświatowych Instytutu Filmowego. Do wytwórni dołączyli jego wierni przyjaciele Stanisław Siedlecki i Włodzimierz Puchalski. Był pierwszym uhonorowanym Polakiem, laureatem prestiżowego trofeum Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes w 1946 r. Grand Prix otrzymał za film „Wieliczka”.
Odgórne naciski ograniczały swobodę wypowiedzi. Film musiał być politycznie zaangażowany, ukazywać osiągnięcia i sukcesy Polski Ludowej. Filmom towarzyszył natrętny propagandowym komentarz. Twórcom opierającym się odgórnym nakazom, obrazów nie homologowano, więc także nie rozpowszechniano. By wymknąć się wszechwładnej cenzurze, Jarosław Brzozowski wycofał się. Powierzono mu prowadzenie neutralnych zajęć dydaktycznych z zakresu techniki filmowej w Instytucie Filmowym Oddziału Krakowskiego. Unikał zaangażowania, dzięki czemu pozostawił spuściznę nieskażoną wymogami politycznymi.
UB tropiąc przeciwników politycznych od dłuższego czasu go rozpracowywał. Służby zawzięcie poszukiwały punktów zaczepienia. Archiwum negatywów Brzozowskiego, jeżeli jeszcze istniało, pozostało ukryte w jego rodzinnych stronach. Był świadom warunków więziennych, wcześniej filmował proces w Zakopanem przeciw przywódcom Goralenvolku i relacje z procesu Rudolfa Hessa w „Upiorach Oświęcimia”. Po zakończeniu prac nad dokumentacją fotograficzną obozu Auschwitz-Birkenau, dyrektor Forbert przesłał negatywy do wywołania w moskiewskim laboratorium. Po wielu rolkach ślad zaginął.
Ostatecznie, za wojenną działalność konspiracyjną polegającej na gromadzeniu świadectw przeszłości pod okupacją sowiecką, jak również za nieujawnienie się po amnestii z 1947 r. i nielegalne posiadanie broni, Jarosław Brzozowski został w 1948 r. skazany przez Rejonowy Sąd Wojskowy na 6 lat więzienia. Dopóki nie spuszczono kurtyny milczenia na jego twórczość, po aresztowaniu wyświetlano jeszcze filmy „Kwitną jabłonie” i „Młodzież na Wybrzeżu”. Odsiadywał wyrok w Jaworznie. Odizolowany w swojej pracowni fotograficznej, mało kontaktowy, stronił od współtowarzyszy niedoli. Obsesyjnie dbał o swoją kondycję fizyczną. Po pracy można było podziwiać jego pochyloną atletyczną sylwetkę, jak z czapką wciśniętą na łysinę, samotnie, forsownym marszem, wiele razy okrążał spacerniak.
Dziwiłem się, że polecono mnie i Mirosławowi Kryszczyńskiemu budowę operatorni kina więziennego Domu Kultury w Jaworznie. Potem zatrudniono mnie, jako operatora kinowego (przed aresztowaniem byłem uczniem operatora w łódzkim kinie).
Czy Brzozowski odmówił tej pracy, czy tak postanowiła administracja więzienna? Z pewnością był pożyteczniejszy jako fotograf funkcjonariuszy zakładu karnego. Czy oparł się pokusie i nie dał się wykorzystać do realizacji jakiegoś propagandowego dokumentu? Ukazywały się przecież nieudolne prace wychwalające progresywne więzienie w Jaworznie. Jednym z autorów był Kazimierz Koźniewski, reżimowy publicysta, członek naczelnictwa Szarych Szeregów, który wielokrotnie wizytował więzienie. Inwigilował środowiska warszawskich literatów i filmowców, środowisko poakowskie. Koźniewski był wyjątkowo gorliwym konfidentem służb specjalnych. Napisał powieść i reportaże z Jaworzna, które zostały wykorzystane w propagandowym filmie wychwalającym więzienny system wychowawczy. Czy znał Brzozowskiego? Czy wiedział, że osadzony był w Jaworznie i że tam przetrzymywani byli żołnierze Szarych Szeregów?

Jego pasja to życie
Brzozowski po odbyciu kary starał się nadrobić lata przymusowego milczenia i znowu zaistnieć w hermetycznym światku filmowców. Bojkotowany przez zaprzedanych partyjnych kolegów z branży powrócił do krakowskiej Wytwórni Filmów Oświatowych. Nakręcił z Jerzym Bossakiem przejmujący reportaż „czarnej serii” – „Warszawa 1956”. Odważyli się pokazać sceny odbiegające od jedynie słusznej propagandowej tuby. Z kręcenia takich dokumentów musiał się jednak wycofać. Ostrożny, często zmieniał miejsce zamieszkania, od Łodzi, poprzez Gdańsk, Kraków, by ostatecznie osiąść w Warszawie. Dbał przede wszystkim o swoją kilkunastokilogramową przenośną kamerę, którą mistrzowsko się posługiwał.
Na początku gomułkowskiej odwilży, przyjaciele i rówieśnicy starali się go zatrudnić. Stanisław Siedlecki, desygnowany na kierownika polskiej ekspedycji w ramach Międzynarodowego Roku Geofizycznego na Spitsbergen, kompletował, zespół. Poszukiwał filmowca do udokumentowania ekspedycji arktycznej. Wsparty przez kolegów z filmówki, którzy wstawili się za nim: fotografa, przyrodnika Włodzimierza Puchalskiego, himalaistę Andrzeja Zawadę, nie bez trudu przeforsował kandydaturę Jarosława Brzozowskiego. A ten skwapliwie skorzystał z nadarzającej się okazji. Zezwolono mu na przełomie lat 1957/58 dołączyć do wyprawy.
 Mimo, że wychowany na równinie, był doskonałym narciarzem. Zahartowany frontowiec, w ekstremalnych surowych warunkach Arktyki był w swoim żywiole. Jak nikt, przydawał się w dokumentowaniu zdobywania oblodzonych szczytów Spitsbergenu. Niejednokrotnie ryzykując życiem zdołał nakręcić efektowne ujęcia na stokach, czy wzburzonym morzu. Koledzy cenili go także za sporządzanie smacznych, obfitych posiłków ze złowionych ryb i upolowanej zwierzyny. Spod bieguna przywiózł 5 krótkometrażowych filmów i dwa filmy fabularne: „W zatoce białych niedźwiedzi i „Na białym szlaku”.
Unikał swoich zdjęć. W artykule publikowane jest jedno, zrobione w Norwegii. W tej wyprawie uczestniczyli moi koledzy, glacjolodzy z Instytutu Geograficznego Uniwersytetu Wrocławskiego, dziś już nieżyjący: Aleksander Kosiba, Alfred Jahn, Stanisław Szczepankiewicz i Stanisław Baranowski. Przekazali pałeczkę polarnika swoim uczniom. W zbudowanej przez nich bazie polarnej moi studenci, dziś już profesorowie, corocznie spędzają lato na badaniach naukowych.
Jarosław Brzozowski zrealizował w 1968 r. pełnometrażowy film o Syberii „Dwieście siedemdziesiąt trzy dni poniżej zera”. Podczas realizacji kolejnego filmu „W Jakucji” ukradkiem poszukiwał rozrzuconych kości zesłańców. Zdobywał sławę, kręcąc filmy o sztuce zawierające analizę dzieł i związków z życiem artysty. Prace wysoko oceniane za walory plastyczne, finezję montażu. Jego filmoteka liczy kilkadziesiąt pozycji, a w niej - filmy o twórczości: „Tadeusz Kulisiewicz”, „Interpretacje”, „Pasje Jana Matejki”, „Wstęp do wiedzy o sztuce”, gdzie omawiał twórczość: Zbigniewa Pronaszki, Magdaleny Abakanowicz, Piotra Michałowskiego, „Warszawa w malarstwie Canaletta”, „Jezioro łabędzie”. Żywo interesował się problematyką naukową. W filmie „Skroplone powietrze” obrazował osiągnięcia polskich uczonych: Karola Olszewskiego i Zygmunta Wróblewskiego. Bliska była mu również problematyka turystyczna, czego przykładem są filmy: „Młodzież na wybrzeżu”, „W dolinie Prądnika”, „Śpiewające góry”. Otrzymał 17 nagród, niektóre pośmiertnie.

Beniamin Kostrubiec
 
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »
link stat4u